DIECEZJA SIEDLECKA
9 maja 2025 r. Imieniny obchodzą: Grzegorz, Katarzyna, Karolina
Czytania: (Dz 9,1-20); (Ps 117,1-2); (J 6,54)Ewangelia: Czytania na dzień dzisiejszy - www.mateusz.pl
Weekend w regionie
Żywy towar na targowisku w Trzebieszowie
18 maja Msza św. inaugurująca pontyfikat Leona XIV
Wystawy, koncerty, prezentacje, targi... XVI Siedlecki Jarmark Świętego Stanisława
Wsparcie dla Młodzieżowych Drużyn Pożarniczych
Felieton Grzegorza Welika – 9 maja /POSŁUCHAJ/
Nowy sekretarz w Urzędzie
Który dom swój zbudował na skale… Przedstawiciele Akademii Mazovia w wieczornej audycji KRP
Sąd udzielił zabezpieczenia Krzysztofowi Żochowskiemu
Kierowca autobusu zasłabł za kierownicą. Wiózł kilkanaścioro dzieci /AKTUALIZACJA/
Alarm bombowy w siedleckiej uczelni
21 XII – PIĄTEK (2012-12-20 22:12:32)
Łk 1,39-45 Gdy Elżbieta usłyszała pozdrowienie Maryi, poruszyło się dzieciątko w Jej łonie. Scena nawiedzenia ukazuje radość, której doznała Elżbieta z powodu odwiedzin Maryi, Matki Pana. Ale też i radość jakiej doznał Jan Chrzciciel w łanie Elżbiety. Spójrzmy na ludzki wymiar radości ze spotkania przyjaciela, który cudownie ocalał z katastrofy lotniczej (A. de Saint-Exupery, Ziemia, planeta ludzi). Minęło pięćdziesiąt godzin od twojego zniknięcia podczas przelotu nad Andami, zimą. Przez pięć dni badaliśmy z samolotów to nagromadzenie gór i nie mogliśmy nic odkryć. Nawet przemytnicy, ci bandyci gotowi do każdej zbrodni dla pięciu franków, odmówili udziału w ekspedycjach ratowniczych na stokach gór. Narażalibyśmy życie – mówili. W zimie Andy nigdy nie zwracają ludzi. Oficerowie chilijscy również radzili nam zaniechać poszukiwań. „Jest zima. Kolega wasz, jeśli nawet wyszedł cało z katastrofy, nie przeżył nocy. Kiedy noc napotka tam człowieka, zamienia go w sopel lodu”. I kiedy na nowo wślizgiwałem się między gigantyczne skały i filary Andów, to jakbym nie szukał ciebie, ale w milczeniu czuwał nad twoim ciałem w katedrze ze śniegu. Wreszcie siódmego dnia, kiedy między jednym a drugim lotem jadłem obiad w Mendoza, jakiś człowiek otworzył drzwi restauracji i krzyknął, och! Niewiele, dwa słowa: „Guillaumet... żyje!”. I nieznajomi, obcy sobie ludzie, którzy tam przypadkowo byli, padli sobie w ramiona. Dziesięć minut później wystartowałem z dwoma mechanikami na pokładzie. Czterdzieści minut później lądowałem obok gościńca, gdyż poznałem – nie wiem, po czym – samochód, który wiózł cię gdzieś w okolicach San Raphael. Było to piękne spotkanie. Płakaliśmy i ściskaliśmy w ramionach żywego, zmartwychwstałego ciebie, który dokonałeś cudu na sobie samym.
Gdy Elżbieta usłyszała pozdrowienie Maryi, poruszyło się dzieciątko w Jej łonie.
Scena nawiedzenia ukazuje radość, której doznała Elżbieta z powodu odwiedzin Maryi, Matki Pana.
Ale też i radość jakiej doznał Jan Chrzciciel w łanie Elżbiety.
Spójrzmy na ludzki wymiar radości ze spotkania przyjaciela, który cudownie ocalał z katastrofy lotniczej (A. de Saint-Exupery, Ziemia, planeta ludzi).
Minęło pięćdziesiąt godzin od twojego zniknięcia podczas przelotu nad Andami, zimą. Przez pięć dni badaliśmy z samolotów to nagromadzenie gór i nie mogliśmy nic odkryć. Nawet przemytnicy, ci bandyci gotowi do każdej zbrodni dla pięciu franków, odmówili udziału w ekspedycjach ratowniczych na stokach gór. Narażalibyśmy życie – mówili. W zimie Andy nigdy nie zwracają ludzi. Oficerowie chilijscy również radzili nam zaniechać poszukiwań. „Jest zima. Kolega wasz, jeśli nawet wyszedł cało z katastrofy, nie przeżył nocy. Kiedy noc napotka tam człowieka, zamienia go w sopel lodu”. I kiedy na nowo wślizgiwałem się między gigantyczne skały i filary Andów, to jakbym nie szukał ciebie, ale w milczeniu czuwał nad twoim ciałem w katedrze ze śniegu. Wreszcie siódmego dnia, kiedy między jednym a drugim lotem jadłem obiad w Mendoza, jakiś człowiek otworzył drzwi restauracji i krzyknął, och! Niewiele, dwa słowa: „Guillaumet... żyje!”. I nieznajomi, obcy sobie ludzie, którzy tam przypadkowo byli, padli sobie w ramiona. Dziesięć minut później wystartowałem z dwoma mechanikami na pokładzie. Czterdzieści minut później lądowałem obok gościńca, gdyż poznałem – nie wiem, po czym – samochód, który wiózł cię gdzieś w okolicach San Raphael. Było to piękne spotkanie. Płakaliśmy i ściskaliśmy w ramionach żywego, zmartwychwstałego ciebie, który dokonałeś cudu na sobie samym.
Poruszająca i głęboka scena, głęboka radość w jej pięknym, ludzkim wymiarze. Ale jest jeszcze inny wymiar radości, religijny, i ten spotykamy w scenie nawiedzenia. Jan pyta nas dziś, czy my też przeżywamy radość ze spotkania z Bogiem i Matką Pana? Czy nasza religijność zawiera w sobie także ten niezwykle ważny wymiar: element radości, zachwytu, oczarowania? Jezus uczył kiedyś, że: Kto nie przyjmuje królestwa Bożego jak dziecko, ten nie wejdzie do niego (Łk 18, 17). Warto w perspektywie tych słów patrzeć na przykład Jana.
Poruszająca i głęboka scena, głęboka radość w jej pięknym, ludzkim wymiarze. Ale jest jeszcze inny wymiar radości, religijny, i ten spotykamy w scenie nawiedzenia.
Jan pyta nas dziś, czy my też przeżywamy radość ze spotkania z Bogiem i Matką Pana?
Czy nasza religijność zawiera w sobie także ten niezwykle ważny wymiar: element radości, zachwytu, oczarowania?
Jezus uczył kiedyś, że: Kto nie przyjmuje królestwa Bożego jak dziecko, ten nie wejdzie do niego (Łk 18, 17).
Warto w perspektywie tych słów patrzeć na przykład Jana.
< powrót
Parafia Św. Andrzeja Boboli w Gąsiorach
Copyright 2007 - Realizacja KreAtoR